Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wtf. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wtf. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 grudnia 2012

sofka

umarłam dziś prawie ze śmiechu! nie mogłam odmówić sobie przyjemności podzielenia się tym radosnym odkryciem. mega promocją... a nuż ktoś się skusi ;p

newsletter z westwinga. a w nim:

Sofa dwuosobowa „Classic” francuskiej marki CÔTÉ TABLE


za jedyne 5 999 PLN
poprzednia cena 13 000 PLN

vs

Sofa dwuosobowa IKEA EKTORP - Svanby szary


cena bez promocji 899 PLN

za to właśnie kocham Ikeę. i kochać nie przestanę! dobry design w przystępnej cenie. 
czuję się jakbym właśnie zaoszczędziła co najmniej 5 000 PLN :)

pomijając drobny fakt, że nasz EKTORP jest trzyosobowy i rozkładany... no i zdobyty w walce na śmierć i życie. ocalony spośród ginącego gatunku...

niedziela, 8 lipca 2012

reminiscencja

jako, że problemy wynikające z braku snu zaczęły się pogłębiać, a okoliczności przestały sprzyjać, postanowiliśmy zwolnić to co przez ostatni tydzień tak uporczywie chcieliśmy przyspieszyć. montaż podłogi przesunięty o miesiąc. w obecnym stanie miesiąc czy trzy miesiące w jedną czy drugą stronę nie robią różnicy. tym bardziej, że nie-mąż wyjeżdża na 2 tygodnie w świat - szkolić, uczyć i audytować. jak zwykle w najlepszym możliwym terminie!

powyższe oznacza być może więcej snu. mówię to tak ostrożnie i szeptem, żeby nie zapeszyć. i tak mi się właśnie przypomniało, że ten drastyczny stan permanentnego niedospania rozpoczął się dokładnie tydzień temu. a zdarzenie inauguracyjne tylko potwierdziło niezaprzeczalność mądrości życiowej nr 2: it's a crazy world we live in.

sobota. godzina 7 rano.
koty się już wyspały, zregenerowały i odnowiły na wszystkie możliwe sposoby. rozpoczyna się koncert. w roli solistki Gaj, znany w świecie, wciąż niedoceniony w domu, sopran.
poduszka na głowę. następuje proces wyparcia i ignorancji. koncert robi się coraz cichszy, rozpływa się w eterze zawrotnego metrażu.
cisza.
upragniona. doskonała. sen.
drrrrrrr. dzwonek do drzwi. zawał serca. co się dzieje, gdzie ja jestem. 7:20. 
drrrrr.
okolicznościowy bluzg, a nawet cała wiązanka. zmuszam żelkowate ciało do przemierzenia zawrotnych 4 metrów do drzwi. wkurw proszę Państa jak rzadko. na drugim metrze zaczynam sobie uświadamiać, że być może rozkoszny sopran rozszedł się poza salę koncertową i swym zasięgiem objął cały budynek. 130 mieszkań. a może nawet całą dzielnicę. kto zna jego siłę, ten wie, że jest to całkiem prawdopodobne. znienacka przychodzi otrzeźwienie. sąsiedzi na skargę.
przyjmuję zatroskaną i przepraszającą minę, próbuję zebrać się w sobie, na tyle na ile jest to możliwe w wyciągniętej piżamie o 7:20wsobotędojasnejcholery.
judasz.
jakaś laska - sąsiedzi zmieniają się tu częściej niż kolor włosów michała wiśniewskiego. cholera a jeszcze miałam głupią nadzieję, że może to ulotki telepizzy, albo kominiarz. 
2 wdechy.
- tak słucham - próbuję zachować spokój i pozytywne nastawienie do życia i otaczającej rzeczywistości
- jaz dhdusag - jakiś cichy bełkot
bosz coś mi się na słuch chyba rzuciło, albo śpię jeszcze.
- słucham - dopytuję
- ja z długami
yyyyyyyyyyyyyy. k. niemzapłaciliśmy jakiejś raty? mózg wolno pracuje. para bucha. ona z długami, acha czyli nie z windykacji. zawsze to już coś. matkoboskoczęstochowsko. where em aj.
- yyyyyyy
- przyniosłam pieniądze
- a nie to Pani musiała mieszkanie pomylić - czuję jak krew dopływa mi z powrotem do mózgu. odzyskuję dawną formę. grunt jest znowu pod stopami, czyli tam gdzie go ostatnio zostawiłam.
- nie pomyliłam - przekonujący uśmiech
grunt znowu się nieco usuwa, myślałam, że tryumfowałam a tu dupa. potyczka słowna trwa nadal. yyyy????? patrzę w dół. laska stoi w skarpetach, patrzę w oczy - zasnute mgłą. ok naprędce rysuję w głowie portret psychologiczny postaci i jej ostatniej upojnej nocy. wkurw rośnie do nieprzeciętnych rozmiarów.
- pomyliła Pani mieszkania, albo bloki - staram się zachować spokój, choć już zionę ogniem niczym bazyliszek
- nie pomyliłam - rozbrajający uśmiech
- pomyliła Pani!!! - nerwy puszczają - do widzenia! zabieram się do zamykania dzrwi przed nosem i puszczenia stosownej wiązanki, w celu uzyskania porannego katharsis.
- no trudno. to jak Pani nie weźmie to ja Panu zrobię przelew na poczcie.
- tak, niech Pani tak zrobi.
trzask prask do widzenia.
yyyyyyyyy
yyyyyyyyy
morał z tego taki, że może trzeba było brać forsę i w nogi? byłoby zdecydowanie szybciej.

tak to pięknie rozpoczął się zeszły weekend, a jak się później okazało caluteńki upojny tydzień.