czwartek, 3 października 2013

miss mokrego podkoszulka*

od kiedy wróciliśmy... a nie, nawet jeszcze kiedy byliśmy w Budapeszcie, myśleliśmy o zrobieniu klipu z wyjazdu. takiej bomby energetycznej. bryka, który w 2 minuty streści 2 tygodnie, który odpalasz kiedy jest źle i kończysz z bananem na twarzy. 

taka medycyna naturalna i pamiątka na forever w jednym.

no więc wczoraj wreszcie nastał ten dzień, kiedy wyrwaliśmy chwilę z ciągłego zabiegania i mieliśmy spędzić wieczór pracując nad klipem. aaale... zimno się zrobiło, no więc ja jako rasowy zmarźluch okutałam się w wełniany koc i zasiadłam niczym buka przy kompie. ale zimnem wciąż wiało, więc namierzyłam problem. wieje z piiiiiiii wywietrznika. zrobiłam oczy niczym kot ze shreka i ubłagałam nie-męża, żeby coś z tym zrobił. biedak zaczął szukać instrukcji w necie... i szukać... a mi oczy się zaczęły zamykać... i zamykać... i pół-buka, pół-kot-ze-shreka powlókł swe zwaliste ciało na kanapę, coby odsapnąć przez minutkę. a tam dokleił się kolejny kotek. zrobiło się ciepło i przyjemnie i więcej grzechów nie pamiętam. jeszcze tylko, że jak się budziłam to coś mamrotałam pod nosem i odpływałam znowu. i koty pomyliłam, bo myślałam że śpię z ciepłolubem, a spałam z szarym...

także tego...

a rano czekała mnie niespodzianka.


no geniusz z niego, co tu ściemniać :)

-------------
* tak, ja wiem, że tytuł od czapy, ale jak się zaczęłam zastanawiać nad tytułem po napisaniu posta, to właśnie była pierwsza myśl. nie wiem skąd i dlaczego, nie chcę wiedzieć co by o tym powiedział Freud, prawda jest taka, że kiedy ten tytuł opanował mój mózg, to nie mogłam wymyślić innego. no nie mogłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz