czwartek, 31 stycznia 2013

zielono mi

nie wiem nawet kiedy, jakoś podświadomie, zieloność rozpanoszyła się w moim sercu. Freud pewnie szukałby przyczyn tego zjawiska w tęsknocie za łąkami i polami, wiatrem we włosach i leżeniem na zielonej trawce... i powiem tak, gdyby powstrzymał się od łączenia sprawy z kompleksem edypa vel electry, jak to miewał w zwyczaju, miałby rację. wszędzie tylko biało, czarno, szaro-buro, więc zamiast monochromatycznej wierności potrzebuję soczystości. jak wampir świeżej krwi. 

no i wszystko byłoby ok. zielony jako kolor nadziei na szczęśliwe zakończenie epopei pt. "urządzamy się". tylko jest jeden haczyk. ja od zawsze lubię ponadczasową klasykę. taką w stylu nie wychylaj się. i w życiu nie podejrzewałabym się o takie printy!

opcja dzikość serca


opcja orient


o ile jeszcze marokańsko-turecko-indyjskie wzory zawsze mnie nęciły (chociaż heloł! może nie koniecznie na spodniach), o tyle nie mogę zrozumieć nagłej i głębokiej miłości do wężowej skóry, która budziła raczej moją odrazę. no ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach... i dodatkach. 

wężowa skóra w zieleni jest magnetyczna niczym spojrzenie Colina Firtha w roli Vermeera. do tego sukienka (bo jest to sukienka, o czym zapomniałam wspomnieć) ma pensjonarski krój, a jednocześnie, żeby dodać nieco grozy, dekolt wykończony sztuczną skórą. czarną dodajmy. no i hit hitów. kieszenie. kieszenie jak w dresach. a na plecach zewnętrzny suwak. no i taki szczegół, leży jak po 15 pieczołowicie zdjętych miarach. a w zestawieniu z wełnianymi rajstopami i grubym swetrem stanowi obecnie mój ulubiony outfit. tyle radości za 49 PLN.

jak tu nie kochać wyprzedaży?

środa, 30 stycznia 2013

witth a cherry on the top


królewienka na ziarnku grochu, trzech poduchach, książce i pudle + cztery litery grzejące się w blasku 50W = hambuks kanapowy wielowarstwowy. w skrócie Gaj.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

z ostatniej chwili

praca wre...

częściowo nawet już wywrzało.

w łazience



i w kuchni





nie obyło się, rzecz jasna, bez kryzysowej narzeczonej, przerażonej odwróceniem wszystkiego do góry nogami oraz awangardowym oświetleniem w stylu ufo...

a zdjęcia przecudnej urody zawdzięczamy postępowi technologicznemu, który kiedyś nas zgubi... co dodaje wszystkiemu tylko należytego dramatyzmu. przybliżając stan ducha.

może jutro będzie lepiej.

drabina

nie wiem czy to pod wpływem 2013 nowo nam panującego, maniakalnej chęci zrobienia bilansu zysków i strat, czy raczej z niecierpliwości, żeby jakoś ten etap powolnego wykańczania się... zakończyć/ przyspieszyć/ ominąć może? zaczęłam kompulsywnie przeglądać remontowe foty... i co się okazało?

że mamy fetysz. drabino-fetysz.

fotografujemy rzeczoną w każdych okolicznościach, we wszystkich pozycjach. takaż piękna.








a zatem wszem i wobec ogłaszam drabinę jako symbol naszej męki pańskiej i panieńskiej.

niedziela, 27 stycznia 2013

w telegraficznym skrócie

sprzęty zwarte, czujne i gotowe odliczają do godziny ZERO. montering szaf w poniedziałkowy poranek czas zacząć.

wielce urodziwa panna L.


niedzielna walka z ledami, przegrana z kretesem. było pięknie, dobrze żarło, 5 minut i po krzyku... do momentu, aż nasze nazbyt bystre oczy wyhaczyły jakąś dziwną niekonsekwencję w kolorze świecenia.  do kompletu, brakowało nam jeszcze tylko plam na suficie, bo wszędzie już były. no to mamy. plamy w ledach. a wydawałoby się że to niemożliwe. jak coś jest niemożliwe, to wiadomo, że nam się przytrafi... prawdopodobnie sprzedali nam sklejone kawałki o różnym zabarwieniu... tylko, które z nich są właściwe? trzeba gonić króliczka. więc lecimy na pogoni część drugą. o zmroku. żeby mieć przewagę nad przeciwnikiem. przebiegle zaopatrzyliśmy się w marchewki, może uda się dogadać. w króliczym narzeczu...







oraz projekt PUF DIY... kiedyś... oj bardzo kiedyś...


sobota, 26 stycznia 2013

geometria

jest nową kochanką zimy. w sezonie 2012/2013 bowiem trendy malunków na szybach zmieniają się z misternych, barokowo-orientalnych motywów na designerską, modernistyczną kreskę. całkiem rozkosz. w sam raz na print letniego t-shirt'a. 


być może w sezonie zima 2012/2013 zamiast chłodnej obojętności, z elementami delikatnej niechęci, nastąpi również przełom w kierunku zgodnej koegzystencji? wszak za oknem -13, a razem cieplej :) po trzech latach, pierwsze koty za płoty... a za tymi płotami gigantyczny budyń!!!


są takie momenty, kiedy zima nie jest wcale taka zła...

sobota, 19 stycznia 2013

alicja w krainie neonów

szła, szła, po pachy w śniegu, aż doszła.

do krainy gdzie za każdym mrugnięciem oka świat zmienia barwę. gdzie czas się zatrzymał, albo nawet cofnął. gdzie wszystko jest takie znajome, chociaż prawie zapomniane. gdzie wszystko widać dokładnie, choć skrywa w sobie zaklętą tajemnicę. gdzie wypieki tkwią bezczelnie na policzkach, nie przejmując się temperaturą. 

gdzie świat dzieciństwa spotkał dorosłość.
































a sponsorem (mecenasem i animatorem) dzisiejszego odcinka była literka n i m