niedziela, 30 września 2012

kurz, och kurz

no nie mogło być aż tak pięknie... podłoga cudownie nie zblakła. niestety.

nie pozostaje nam zatem nic innego jak tylko kurzyć ją na potęgę i tego zamierzamy się trzymać. kurczowo.






przykurzona panorama


środa, 26 września 2012

widzenie

dziwne uczucie kiedy patrząc na podłogę uświadomiłam sobie, że wielkie błeee gdzieś przepadło... nie mogłam w to uwierzyć, więc tym mocniej zmuszałam się do trzeźwego osądu... wyeliminowałam też element zamroczenia, szczypiąc się tu i tam. no i nic. 

everything is possible? hehe... 
do wszystkiego się można przyzwyczaić? 
wychodzi na to, że chyba... tak. 

rozdziawiona paszcza i szeroko otwarte oczyska musiały ustąpić miejsca nieśmiałemu uśmiechowi i solidnej dawce niedowierzania. 
- no nawet ładna ta podłoga. nie taka jak miała być... ale nawet całkiem ok. 
i to bez bez kokieterii!

matkoboskoczęstochowsko!

ten dzień miał nigdy nie nastąpić... a jednak!

nie wiem czy to zasługa unoszącego się w powietrzu i osiadającego na wszystkim pyłu, upływu czasu, czy innych mocy magicznych, ale nie ważne. widziałam podłogę, oświetloną światłem sztucznym (czyli najgorszym możliwym! sic!) i pomarańcz stracił zdecydowanie na swojej pomarańczowości! nie potrafię wytłumaczyć jak to możliwe, ale no tak!
jeśli to zasługa pyłu - tym lepiej dla nas! dla utrzymania równowagi psychicznej zrezygnujemy ze sprzątania i zapuścimy gęsty kurz i kłaki. jak to ma być rozwiązanie naszych problemów to ja już się poświęcę :p gotowa jestem nie tknąć odkurzacza do końca swych dni, albo nawet o jeden dzień dłużej. słowo skauta.

tak więc nieoczekiwanie (tfu, tfu , odpukać) podłoga łazienkowa i podłoga ogólnopokojowa zostały  pobłogosławione przez zołzowatą teściową, z prawie otwartymi ramionami przyjęte do rodziny i przytulone do piersi. obdarzone miłością niełatwą, aczkolwiek rokującą.

łza się w oku kręci. 

czasem ucieczka od problemu działa...


piątek, 21 września 2012

Budapeszt - powidoki


przerywnik wakacyjny w tym roku był krótki, ale intensywnie wypoczynkowy zarazem.

inspiracje wyzierające z każdego zakamarka przykurzonych, wąskich uliczek w połączeniu z hedonizmem w postaci czystej. w skrócie: wino, parmeńska i śpiew.

nigdy mi się nie znudzi!
wstępne plany już są... za rok o tej samej porze!














a po więcej zdjęć zapraszam tutaj:
http://doublelens.wordpress.com/

środa, 5 września 2012

poniekąd na osłodę

od momentu kiedy ją zobaczyłam wiedziałam, że muszę ją mieć...



i oto jest! całkowicie zniewalająca... czego na zdjęciach jakby nie widać :)

edit
to jeszcze raz, nieco lepiej...



wtorek, 4 września 2012

om

widziałam ją.
na żywo!
ułożoną.
kawałek.
i starczy.
do niektórych rzeczy nie można się przyzwyczaić.

dzień pod wezwaniem eternal om...


i kojącej klasyki

niedziela, 2 września 2012

pomarańcz

gdybym ze wszystkich kolorów miała wybrać taki, którego najbardziej nie lubię, byłby to pomarańczowy. i nie ma to nic wspólnego z owocami pomarańczy, które ubóstwiam ani ich skórką, za którą wprost przepadam. pomarańczu poza-owocowego jednak nie znoszę.

no wiec pech i peszek.
przyjechała nasza super wypaśna - jak nam się kiedyś wydawało - dębowa podłoga i... niestety okazała się być jeszcze bardziej pomarańczowa niż na próbniku.  jak zwykle najgorszy koszmar się ziścił. czemu już mnie to nie dziwi?



szczęśliwie, obecny stan rezygnacji nie pozwala już nawet na żadne złości, wściekłości i łzy rozpaczy. pozostało wziąć głęboki oddech i stwierdzić - no trudno. odkryłam jedną pozytywną zasadę - im dłużej trwa remont tym bardziej olewa się tego typu atrakcje. człowiek chyba nieświadomie przywyka do bezsilności i podskórnie wie, że żadne szarpanie się, frustracja i rwanie włosów z głowy nic nie zmieni. a skoro mówi to ktoś tak czepialski jak ja, to najwyraźniej od tej błogosławionej zasady nie ma wyjątków.

 

trochę strach myśleć jak ta podłoga będzie wyglądać z upływem czasu, kiedy drewno będzie się starzało, a my będziemy aplikować na nie kolejne warstwy oleju. ale oj tam, oj tam. cud, miód i entliczek pentliczek. przezornie jestem na etapie poszukiwania rozległego dywanika, żeby ukryć pseudo mahoń.

jest jednak jeden pozytyw - kompletnie z innej beczki i kompletnie zaskakujący! podłoga w łazience już jest!
ułożona!
tadam!
niespodzianka!
nawet wygląda 100 razy lepiej niż rozłożona w pokoju. jakoś się wpasowała w to wnętrze. ciekawe czy białe, gładkie kafelki jej nie pogrążą... ale na razie przy obdrapanych ścianach wygląda naprawdę dobrze!!! takie zaskoczenie to ja lubię!








z okazji podniosłej wesołość nastała...


dla pomarańczu niestety miejsca w sercu zabrakło...