sobota, 20 kwietnia 2013

purpura

kafle cementowe. niby stare, ale nowe, inspirowane tradycyjnymi wzorami, ale co najważniejsze nie imitują i nie udają. pięknie nawiązują do wzorów historycznych kafli hiszpańskich czy francuskich, antycznych i renesansowych mozaik, a także do polskiego folkloru. idealnie odnajdują się w nowoczesnych wnętrzach, wprowadzając do nich odrobinę melancholii.

w polsko-hiszpańskiej manufakturze Purpura kafle wytwarzane są ręcznie w żeliwnej formie. barwione pigmentami nieorganicznymi odpornymi na warunki atmosferyczne i prasowane, następnie dojrzewają niczym zacny ser lub wino przez 28 dni.

ten żmudny proces nadaje im uroku, jakiego próżno szukać w kaflach produkowanych przemysłowo. i jedyna ich wada jest taka, że nie umiałabym wybrać, zdecydować się na jeden wzór. ale... wychodząc naprzeciw takim malkontentom jak ja powstał patchwork.  









---------
zdjęcia ze strony http://www.purpura.eu/

czwartek, 18 kwietnia 2013

od przypadku do przypadku

czyli przegląd tygodnia.



a rozgrzeszenie TU. padłam i długo leżałam.

korzystając z okazji chciałam serdecznie i z całego serca podziękować Mai za darmową psychoterapię ;p natchniona JEJ postem zyskałam niezawodne buty remontowe. oooostatnie upolowane jakimś cudem na all. kosmos i pełen odlot. i wiosna przyszła.
portfel schudł o śmieszną kwotę (Bro spadł z krzesła jak się dowiedział) a wycieczka w pełnym słońcu przy +15 stopniach po herbatkę do Żabki i pełne zrozumienia miny napotkanych sąsiadów, z których dało się wyczytać jedno - kolejna fashion victim, bezcenne.

w rzeczywistości z całą pewnością zaliczam się do określenia victim, ale raczej remontu, niemniej jednak chichot wewnętrzny towarzyszący wycieczce zdecydowanie poprawił mi humor.

staropolska zasada głosi, że kolor zrobi Ci dom. biel kocham i kochać nie przestanę, ale... żeby było domowo (a nie sterylnie) musi być chociaż mały kolorystyczny akcent. wystarczą graty w szafie, różowe krzesełko czy żółte lampy under cover. czuje się różnicę, czuje się prawie męki koniec!




a na zakończenie tego posta "ni przypiął ni wypiął" - lochowy update. weko-prycze już są!!!


piątek, 12 kwietnia 2013

casto-fantasto

ostatnio, po głębokiej refleksji, doszłam do wniosku, że jednak faceci, tak samo jak kobiety, są (a przynajmniej bywają) zakupoholikami. a raczej skryto-zakupoholikami. towar nieco inny, więc nikt tego nawet nie zauważa. i problem jakby nie istniał. a jednak... teksty w stylu 
- no to pojadę i poszukam, może jakiś pilnik ciekawy będzie...
- ale nie, nie potrzeba, lepszego się nie znajdzie, ten jest dobry.
- nie, no tak, tak, wiem... ale popatrzę może będzie jakiś taki fajny, ciekawy... nawet tak na przyszłość, może się do czegoś innego przyda.
wyłapane przez wyczulone ucho jednoznacznie demaskują skrytożercę (który z pąsem na licu i niewinnym uśmiechem przyznaje rację).

pół godziny spędzone nad pilarką stołową do drewna, pełne ochów i achów, wypieki na policzkach i błysk w oczach chłopaków zaowocowały tym, że zapragnęłam oszczędzać co sił i wydać 13 tysi właśnie na nią. co tam buty, kiecki, tiule. moc się liczy i wióry co polecą.

świat marketów budowlanych od zawsze był pociągający i zawsze umiałam znaleźć w nim coś dla siebie - jakieś urocze koło do taczki, albo półeczkę ze sklejki, a ostatnio, do mojej słabości do kasków ochronnych we wszystkich kolorach tęczy, dołączyła miłość do masek spawalniczych! haute couture!



piątek, 5 kwietnia 2013

czasem wystarczy

usłyszeć o 23 "w przyszłym tygodniu nigdzie nie jadę, z nikim tego nie ustalałem". i nagle świat staje się piękny. dziękuję Ci Mediolanie za Design Week, za bajońskie ceny w hotelach i wyprzedane bilety lotnicze. od dziś jestem jego największą fanką!!! i nawet przestała mnie wkurzać, niedostępność dla zwykłych śmiertelników i snobizm. najważniejsze, że normalni ludzie nie mogą dojechać do nienormalnej pracy!!!

walić śnieg i szarość, kolorowe pompony atakują!















aż chce się robić!

naimpreze.blogspot.com

hm... ktoś, kto to czyta może podejrzewać u mnie chorobę dwubiegunową... w końcu sama mam taką refleksję. ale to tylko pokazuje jak niewiele trzeba, żeby z leja depresyjnego poszybować na wyżyny. i niestety również odwrotnie.


---------
* fotki znalezione tutaj: 

czwartek, 4 kwietnia 2013

łapacz... wiosny

skoro łapacz snów, a sny non stop o wiośnie, to jakby łapacz wiosny, tak? już nawet nie mam siły się pocieszać / motywować / czekać, że będzie lepiej. popadam w nihilizm, pustkę, czarność. 

wieczory upływają mi na bezsensownym, wielogodzinnym buszowaniu po necie ze znudzoną miną. o dreszcze emocji przyprawiają mnie przypadkowo wyskakujące tytuły z pudelka, na którym w jakiś przedziwny sposób grzęznę na godzinę płynnie przechodząc od Małgorzaty Rozenek przez Dodę aż po Davida Bechama przechadzającego się z małą Harper (do wczoraj nawet nie wiedziałam kto to). się kręci.

ale czasem spośród całego tego badziewia wyłaniają się rzeczy piękne, napotkane zupełnie przez przypadek, jak łapacz właśnie. znaczy tak - jego idea, faktycznie wpadła mi przez przypadek, reszta to już solidny research.








a dziś przypadkowo wpadłam na stronę najlepszych pomysłów DIY jakie kiedykolwiek chyba widziałam - HomeMade Modern. wpadłam po same uszy i już nie mogę się doczekać aż będzie cieplej, bo przyjemności stworzenia betonowej lampy to sobie nie odmówię!!! a zaraz za nią na tapetę pójdzie stołek! 




a dla wielbicieli ombré


w końcu wiedzą fachową "Sąsiadów" nasiąkłam dziecięciem będąc, więc nie może się nie udać!

a je to!