wtorek, 1 stycznia 2013

pan kalendarz

z nowym rokiem nowym krokiem... a raczej nowym kalendarzem. tak, ja wiem, nie-mąż też mnie delikatnie wyśmiewa, że w dobie telefonów, smartfonów i iPadów to nie przystoi. ja wiem, że to anachronizm. no ale co zrobić gdy taki piękny?











i to jest kolejny dylemat, zaraz po książkach. no bo o ile audio bookom mówię stanowcze nie (jakoś nie mogę się skupić słuchając głosu innego niż mój wewnętrzny ;p) to już kindle'a kocham miłością bijącą żarliwie wprost od mojego wątłego kręgosłupa, szczególnie w kontekście trylogii Stiega Larssona. no i super fajnie, że nie trzeba kilogramów wozić w tę i nazad, tym bardziej, że warunki w konserwie tramwajowej nie zawsze sprzyjają poruszeniu małym palcem u stopy, a co dopiero wyciąganiu czegokolwiek z plecaka. takie ryzyko zawodowe. ale... ale... ten kontakt obślinionego palca z upartym papierem jest jednak bezcenny. muskanie stron, szelest papieru, obserwowanie jego faktury, niedoskonałej czcionki... no taki fetysz. z którego nie umiem niestety zrezygnować. i pomimo, że ekologia zajmuje mi pół mózgu, to papier wygrywa z elektroniką w 99% przypadków. bo papier jest stworzony do wyższych celów. do książek... niektórych gazet... i kalendarzy właśnie. ma przechowywać to co ważne.

w związku z powyższym żyję w permanentnym rozkroku pomiędzy starym i nowym, wygodnym i przyjemnym, tip-top i jakby flip-flop.

bo fajnie dostawać przypomnienia, kopiować spotkania, wysyłać zaproszenia itd. ale cholera fajnie też nabazgrać na papierze coś czego za chiny później nie można odszyfrować, zmagać się z rozpisywaniem zamarzniętego długopis (o jego szukaniu w odmętach przepastnej torby nie wspominając), nie móc znaleźć właściwej strony pomimo piątego z rzędu kartkowania marca, zatłuścić kremem do rąk cały nadchodzący tydzień, żeby nic nie dało się już tam zapisać (dzięki czemu zyskujemy tydzień wolnego!), naklejać miliony post-it'ów z powodu braku wystarczającego miejsca i permanentnie je gubić, niczym bielanka sypiąca kwiatki na procesji życia, że tak filozoficznie popłynę.

naprawdę bardzo bym nie chciała, żeby tak duża część mojego codziennego życia nagle zniknęła bezpowrotnie. bezpłciowo. robiąc miejsce skanowaniu soczewki oka.

szczęścia w nowym roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz