niedziela, 7 października 2012

krzesełka my love

rany, rany!!! przyjechały! nadleciały i przybyły!!! już są!!! nasze!

jedyna radość remontu!

extravaganza.


wypaczone u zachodnich sąsiadów. najtańsze w swej nietaniości. w niemieckim grajdołku, w którym rachowanie nie jest chyba mocną stroną. i nie wiem czy w ramach zadośćuczynienia za straty moralne, czy też na osłodę opasłego rachunku, dostaliśmy designerski kuchenny gratis. w najmodniejszym w tym sezonie kolorze nude! mała rzecz a cieszy. przydatność może się co prawda okazać bliska zeru (chociaż nie mówmy hop, może natchniona zacznę ubijać pianę ręcznie), ale euforia nie do zmierzenia i nie do przecenienia! ach ta magia rzeczy za darmo!




plus okazało się, że ten projekt to zdobywca reddot design award - Product Design 2012!ha!

z n-c mogłabym mieć dosłownie wszystko. ślinotok występuje za każdym razem kiedy wchodzę na ich perwersyjną stronę. dla mnie - wzornictwo totalne.

no ale powracając do sedna... do dzikiej rozpusty dla zmysłów - krzesełek doskonałych. żeby nie wykorzystać całej radości i zostawić trochę na później, uchyliliśmy zaledwie rąbka tajemnicy. ależ smakowity był to rąbek i doskonały w swojej prostocie.



a krzesła wystąpią jeszcze w pełnej krasie. w swoim naturalnym środowisku. miejmy nadzieję, że soon... er than later :)


p.s. gdybym jednak wolała pozostać przy dotychczasowym sposobie bica piany, to no worries, nie-mąż już wymyślił nowe zastosowanie dla ubijaczki - estetyczny drapak do głowy. i wszyscy są szczęśliwi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz