środa, 19 grudnia 2012

cho po lakier...

jedna wyprawa po lakier bezbarwny do drewna i tyle radości. supermarket przed świętami to jednak studnia uciech, ho, ho, ho. półgodzinna wizyta podczas której:

nie-mąż znalazł wśród tłumu wpatrzonych w nas oczu portret Gajki we wcieleniu Katy Perry (?) tak przynajmniej podpowiedział wuj google, któremu ufam bezgranicznie, gdyż bezradność moja w tego typu kwestiach jest nieuleczalno-nieodwracalna. i dobrze mi z tym.


poznaliśmy nowy znak drogowy o zagadkowym znaczeniu, które rozszyfrowaliśmy w jedyny słuszny jak nam się wydaje sposób jako "foch" ewentualnie "spadaj zboczeńcu".


a sponsorem dzisiejszego odcinka była literka K jak kicz. ale za to ten najwyższych lotów. błyszczący i czerwony. kolejny przedmiot niesłabnącego pożądania z cyklu "obosz! muszę to mieć".


jesteśmy gotowi na święta... przynajmniej te w stylu samonośnych kabaretek i pejcza. ale zawsze to już krok naprzód.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

świątecznie


no właśnie... żeby się przed tym ustrzec również w tym roku nieśmiało wystąpiłam z pomysłem zarzucenia wzajemnego obdarowywania się prezentami. w zeszłym roku idea się moim zdaniem sprawdziła. nie było milionów siat przewożonych z miejsca na miejsce... tylko pół :) pół przeznaczone do konsumpcji dosłownej. doustnej. jak to zwykle bywa, po świętach pół z tego pół powróciło... by zostać skonsumowanym w późniejszym terminie (nie mylić z wyrzucanym - u nas się nie wyrzuca jedzenia). no ale na to już chyba nie ma rady.

w każdym razie sprzeciwiam się hasłom typu: jeśli kochasz swoją rodzinę udowodnij jej to zakupem odpowiednio drogich prezentów. kiedy byłam dzieckiem, bardziej czekałam na prezenty... chociaż właściwie sama nie wiem czy na prezenty, czy na te emocje związane z prezentami. na niespodziankę, jakąś niewiadomą, no i na tego Mikołaja, mimo, że wiedziałam że to przecież dziadek (ewentualnie wujek, w zależności od butów :) właśnie cała otoczka i atmosfera była ważna, a nie same prezenty.

myślę, że nie chciałabym swoim przyszłym niedoszłym dzieciom tej atmosfery odebrać, więc prezenty pewnie kiedyś do nas powrócą. ale też mam nadzieję, że w rozsądnej skali. na razie więc zaoszczędzone pieniądze lepiej wydać na poświątecznych promocjach (30% -50% -70%) na wymarzone stringi z kryształkami swarovskiego lub łańcuch ze złota, albo w wersji ekonomicznej skarpetki w ulubionym kolorze. a dla tych którzy oszczędności nie mają, za to mają kredyt i remont mieszkania, pozostaje polowanie na lodówkę w świątecznej promocji ratalnej.

alternatywą dla kupowania prezentów są rzeczy, które zostały stworzone własnoręcznie. najlepiej eko i dla takich wielki szacun. a że w mojej rodzinie rączki bardziej składają się do gotowania niż do rzeźbienia, malowania czy komponowania utworów muzycznych, prezentami będą (skądinąd eko) smakołyki: schab, pierogi, barszcz, śledziki, chleb domowy, nóżki w galarecie?, ciasta, pierniczki i może od 5 lat wyczekiwany męski makowiec. to by było coś!

zamiast kupowania prezentów postanowiliśmy wesprzeć potrzebujących przez dołączenie do akcji organizowanej przez banki żywności. ostatnio nie-mąż odkrył genialną sprawę. Piotr i Paweł udostępnił sklep internetowy, w którym wybiera się produkty wyłącznie spośród takich, które są najbardziej potrzebne. wystarczy stworzyć sobie konto, które umożliwia  również zakupy w standardowym sklepie internetowym P&P, a później w dowolnej chwili przeklikać 2 strony dedykowanych produktów i zapłacić kartą. nie trzeba tam iść, odbierać, nic. produkty, które kupiliśmy są przekazywane do banku żywności, a tam rozdzielane dla najbardziej potrzebujących. obecnie trwa świąteczna zbiórka żywności do której wszystkich bardzo zachęcam. tutaj podaję link do sklepu charytatywnego.

z dobrodziejstw akcji Design Dla Zwierząt skorzystaliśmy pełną gębą i obiema garściami. na brak niezamierzonych prezentów nie narzekamy. kieszeń świeci pustką, ale mam nadzieję, że nasz wkład zapewni kilka pełnych brzuszków i ułatwi czworonożnym znalezienie ciepłego miejsca w sercu kochającego dwunoga.

dla mnie to jest właśnie duch świąt - dzielenie się z innymi, bardziej potrzebującymi, a nie zasypywanie podarunkami. w święta chodzi przecież o czas spędzony razem i o wspólne ucztowanie. i straszną radochę mam kiedy dorzucam cegiełkę do tego, żeby wszyscy mieli czym ucztować, choćby skromnie, ale godnie.

niedziela, 16 grudnia 2012

DDZ finał

udało się, udało się, udało się!!! 

emocje były. stres był. 
radość jest! 

nasza... ale i czworołapów :)

wszystkie nasze NAJ udało się wylicytować. z nieskrywaną satysfakcją więc prezentuję.

cookie, na które pazur ostrzyłam od jakichś 2 lat no i wreszcie nadarzyła się okazja ;p łatwiej o tyle, że nie ma problemu z wyborem - padło na ponadczasową juliettę.




akwarela Olgi Mieloszyk, która jakoś mnie urzekła... dopiero później okazało się, że ma format A2 ;p


modułowy kreatywno-wielofunkcyjny Kvadratt Natural Grzegorza Cholewiaka z Czarodziejska Projekt wykonany z tektury falistej i płyty mdf. do samodzielnego przemalowania na white ;p zobaczymy jakie wyżyny osiągniemy!






urzekła nas głównie funkcjonalność pełzacza... koty się ucieszą :)




i ostatnia perełka, nasz numer 1 - stolik MOSO Magdaleny Karasińskiej - sponsor największego rumieńca na policzkach...








taaaa... no to miały być święta bez prezentów ;p wyrzuty sumienia uspokajam tym, że cel szczytny.


*** wszystkie zdjęcia są własnością projektantów, pochodzą z przywołanych w linkach stron i służą prezentacji stworzonych przez nich przedmiotów, których szczęśliwymi posiadaczami się staliśmy.

czwartek, 13 grudnia 2012

sofka

umarłam dziś prawie ze śmiechu! nie mogłam odmówić sobie przyjemności podzielenia się tym radosnym odkryciem. mega promocją... a nuż ktoś się skusi ;p

newsletter z westwinga. a w nim:

Sofa dwuosobowa „Classic” francuskiej marki CÔTÉ TABLE


za jedyne 5 999 PLN
poprzednia cena 13 000 PLN

vs

Sofa dwuosobowa IKEA EKTORP - Svanby szary


cena bez promocji 899 PLN

za to właśnie kocham Ikeę. i kochać nie przestanę! dobry design w przystępnej cenie. 
czuję się jakbym właśnie zaoszczędziła co najmniej 5 000 PLN :)

pomijając drobny fakt, że nasz EKTORP jest trzyosobowy i rozkładany... no i zdobyty w walce na śmierć i życie. ocalony spośród ginącego gatunku...

niedziela, 9 grudnia 2012

ziiiiiima

przyszła, jest i chyba nigdzie się nie wybiera. z przerażeniem obserwuję jak temperatura rośnie coraz bardziej... na minusie.


okutana ciepłym swetrem, z półlitrowym... kubkiem gorącej herbaty rzecz jasna ;) z zapamiętaniem piekę chleby. nie ma nic lepszego niż piekarnik rozgrzany do 250°C i w sumie byłoby pięknie i zima mogłaby sobie hasać do woli za oknem, gdyby nie przerażająca perspektywa konieczności przekroczenia progu tego przytulnego grajdołka i podróży wielce przyjazną komunikacją miejską. 

a tymczasem grunt to zająć strategiczną pozycję :)



 mamo, chcę być kotem!