poniedziałek, 4 lutego 2013

daylight

no nie mogę się powstrzymać od pstrykania w kółko na okrągło tych samych zdjęć. to chyba rodzaj terapii... od kryzysu i wyparcia, przez akceptację, aż do miłości. wielkiej. dziennej. światłoczułej. światłozmiennej. 

światło dzienne mnie wyleczyło z kompleksów. po zmroku będę najwyżej zapalać świeczki, skupię wzrok w jednym punkcie i przestanę rozglądać się na boki.









 światło versus cień


a najpiękniejsze są zachody słońca na naszej wsi w centrum miasta. szkoda tylko, że dźwigi i koparki już w blokach startowych... spieszmy się cieszyć chwilą, jakże ulotną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz