środa, 8 maja 2013

cud

się zdarzył prawdziwy. zaczynam szczerze wierzyć, że miejsce w którym mieszkamy jest jakieś magiczne - najpierw historia z Franką (kotą cudownie uratowaną, ulubienicą rodziców nie-męża) a teraz to.

no więc dziś nie-mąż wrócił z pracy i odparował: "znalazłem Twoją chustkę".

yyyy... yyy... jak to?

no więc chustkę (moją najulubieńszą, dodajmy) zgubiłam 3 tygodnie temu, jeszcze przed Pragą. co więcej zgubiłam ją tego dnia, kiedy wychodząc z rana nie-mąż powiedział: "fajną masz tą chustkę, bardzo Ci pasuje." (sic!) 

no crazy!

naszukaliśmy się jej, pielgrzymując we wszystkie odwiedzane przez nas tego dnia miejsca, dzwoniłam nawet do korpo-taxi, którą akurat tego dnia jechałam, byliśmy na uniwerku i w milionie innych miejsc, bo to busy piątek był.

anyway po 3 tygodniach, brudna, zabiedzona, cała utytłana w liściach i innych robaczkach, rozjeżdżona przez opony, zalewana hektolitrami deszczówki i wypalana słońcem - jest! powróciła! a co najbardziej zaskakujące, po praniu okazało się, że wzbogaciła się tylko o 1 małą dziurkę! 

no CUD, no!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz