sobota, 4 maja 2013

jemsi

zdecydowanie mam do nich słabość. no dobra... od pewnego czasu, bo nie będę ściemniać, że kiedy Pani w biurze sprzedaży mówiła podniosłym tonem, że osiedle zaprojektowane przez Jemsów, padłam na kolana. zapadła wtedy chwila ciszy wypełniona znaczącym (i mocno przez Panią wyczekiwanym) kiwaniem głowami. na kolana padłam znacznie wcześniej, kiedy zobaczyłam wizualizację i projekt. zakochałam się z miejsca i w sumie było mi wszystko jedno kto to zaprojektował - ważne że dobrze. 

od tamtego czasu wieeeele się zmieniło. zmądrzałam trochę. znalazłam też pewien klucz - to co mi się podoba, ma pieczątkę JEMS. projekty są spójne, pięknie wtapiają się w istniejącą zabudowę. nie ma tam ani grama efekciarstwa, dzięki czemu (mocno w to wierzę) ta architektura jest ponadczasowa. prostota i minimalizm w ich wydaniu zawsze mnie zachwyca. widać klasyczne nawiązania do modernizmu. architektura naprawdę niczego więcej nie potrzebuje. 

sami określają siebie jako promotorów racjonalnej, skromnej architektury. i mam wrażenie, że w tym krótkim zdaniu zawarta jest cała ich filozofia.

możliwość posłuchania o tym jak podchodzą do projektowania, na co zwracają uwagę, co dla nich ważne - bezcenna. o projekcie zawsze myślą kompleksowo i wiedzą jak dobry kawałek miasta wyglądać powinien. ich romantyczne podejście do architektury, czasem niestety zderza się z oporem deweloperskim. na spotkaniu organizowanym przez Sztukę Architektury pokazywali proces projektowania naszego osiedla krok po kroku, całą drogę od ogólnej koncepcji do najdrobniejszych szczegółów. opowiadali o napotkanych problemach (takich jak na przykład zmniejszanie przeogromnych okien, żeby do ich wymiany nie trzeba było używać dźwigu ;p) i o współpracy z (idealnym podobno) developerem, który potrafił uszanować wiedzę i decyzje specjalistów, co do grubości pnia drzewa nawet (!!!), nie cisnąc na maksymalne oszczędności. strasznie fajnie jest usłyszeć o pewnych rzeczach bezpośrednio od ludzi, którzy je tworzyli, a później wejść do mieszkania i zobaczyć na żywo to, czego wcześniej wcale się nie widziało. kompletnie zmienia się perspektywa i bardzo zabawna jest świadomość zastosowanych rozwiązań. 

spotkanie było już dawno temu, a we mnie pozostało to przekonanie, że to fajne chłopaki są. że opowiadają o tych swoich projektach jak o dzieciach trochę, że im się przy tym oczy świecą i te ich opowieści są takie barwne i pełne uśmiechu. bez grama nawet gwiazdorstwa. że im zależy żeby Warszawa piękniała, bo niby czemu miałaby nie ;p że mają w sobie pasję i naprawdę szczerze ich cieszy jak coś im dobrze wyjdzie. i wreszcie, że architekturę tworzą dla ludzi a nie na pokaz*.

zasłynęli bardzo udanym projektem siedziby Agory









ostatnio zachwycili mnie projektem nowej siedziby Allegro. Pixel. żal ściskał, że to Poznań i nie można od razu, na żywo, tylko zdjęcia... nie-mąż już się mentalnie tam przenosił... do pracy!






wygrali prestiżowy konkurs na projekt ambasady RP w Berlinie - ciekawe czy tym razem uda się dotrzeć do fazy realizacji, czy śladem poprzednich projekt wyląduje w koszu a ambasada dalej będzie się mieścić w kurniku z lat 80-tych







OMG i na dobicie jeszcze to! :D



---------
* w spotkaniu brał udział Olgierd Jagiełło, Marcin Citko i Wojciech Kotecki, więc swoje wrażenia opieram wyłącznie na tych panach :) [6 kwietnia 2012, klub Sztuka Architektury]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz