środa, 10 lipca 2013

zrób sobie raj

a jak się nie da to przynajmniej... jelenia. wszak każda szanująca się posiadłość ma w swych progach poroże. a ja szanuję tylko te domostwa, w których poroże jest eko i animal- friendly. nasz łoś czy jelon to kolejny wczesno-radosny zakup, zanim znoje remontu stały się nieznośne i straciliśmy cały polot. w ogóle tak podsumowując - najlepsze pomysły zrodziły się tuż po zakupie, zanim jeszcze nasze szeroko rozłożone skrzydła zaczęto konsekwentnie podcinać, a brutalna rzeczywistość dorwała nas w swoje bezlitosne szpony.

ale wracając do naszego trofeum - nie dość, że jest wizualnie doskonałe, spełnia podstawową zasadę - czyli nie było kiedyś żywe, to przy jego składaniu bawiłam się bosssssssko. jak w przedszkolu do którego nie chodziłam, a o którym codziennie, w porze poobiedniej, marzę. ze względów wiadomych ;p








pomimo niewielkiego ruchu na korytarzu łoś zrobił furorę już w dniu przeprowadzki, a teraz powoduje uśmiech na każdym, kto do nas wchodzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz