czwartek, 29 sierpnia 2013

jeśli nie chcesz mojej zguby...

stolik składany na balkon zrób mi luby. lub Tato lubego.

kolejna rzecz, której nie mogliśmy znaleźć w sklepie, a stary roboczy stolik tak nam się idealnie wpasował na balkon, że wymarzyliśmy sobie jego wierną kopię. wierną wymiarowo. materiał - sklejka na blat, reszta whatever - ważne, żeby dało się zmalować na biało. no i chcieliśmy to mamy, bo oczywiście u Taty obowiązuje zasada - mówisz, masz.






bosz jak nam wszyscy tego taty zazdroszczą, aż mi głupio mówić, że znowu coś fajnego zrobił... ale jakoś się przełamię, bo stolik to nie jedyna balkonowa atrakcja. wymyśliliśmy sobie jeszcze kwadratowe skrzynki z osb, takie pod wymiar ikeowskich secików. Tata przeszedł sam siebie - wszystkie łączenia, oczywiście nawet nie pytając, zrobił pod kątem 45°, żeby z żadnej strony nie był widoczny bok płyty. no złoto żywe.







a na balkonie busz. poza mszycą, która pożera naszą poziomkę i którą staramy się zneutralizować i oregano, które w tajemniczych okolicznościach wyschło - pomimo regularnego podlewania. reszta roślin ma się doskonale. kocimiętka dzielnie znosi Gajo-podgryzanie, wyrywanie, obfity ślinotok i następujący po wszystkim haj, cyprys nie obsycha, 2 letnia, zabiedzona bazylia z 5 listkami na krzyż atakuje nowymi kępkami liści, a posiana przez nas papryka i kolendra to już absolutny hit. zielona, soczysta i rośnie w górę.

pamiętacie?




teraz wygląda tak







miałam kilka momentów zwątpienia, kiedy kolendra zaczynała żółknąć i marnieć w oczach, ale nie-mąż wyczaił, że był to pewnie moment, kiedy wykorzystała wszystkie składniki odżywcze w eko-rozkładalnej doniczce, z którą została wsadzona do ziemi i jak tylko przebiła przez nią korzonki, zaczęła rosnąć jak burza. serio! jak by przyleciała jakaś dobra warzywna wróżka z magiczną różdżką i sypnęła czarodziejskim pyłkiem. 
tymczasem rzeczywistość okazała się taka banalna. ale nic to. trzecia próba wyhodowania kolendry - tym razem mega udana, w kontraście do poprzednich dwóch... papryka pewnie już nie zdąży zakwitnąć i zaowocować, bo posialiśmy ją jakieś 3 miesiące za późno, ale oj tam, oj tam. ważne, że okazało się, że na balkonie też się da. a to jest dowód i zachęta na przyszły rok. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz