piątek, 29 marca 2013

alleluja

święta zaskoczyły mnie w tym roku maksymalnie. bo niby wszyscy o nich mówią, postują królicze bałwany i niezliczone ilości jaj, ale dochodzę do wniosku, że ja to jednak wzrokowcem jestem i tej aury co za oknem nie rozpoznaję. coś mi prawdopodobnie nie styka w mózgu. WIEM, że te święta są, ale to wszystko, zero radości, nadziei i dobrej aury. tym bardziej, że u nas w mieszkaniu wciąż wisi bożonarodzeniowa girlanda ze śnieżynek i ozdobiona choinka. i jakoś ten klimat jest dla mnie bardziej adekwatny.


omg. właśnie wpadłam na to, że pewnie nasza choinka to ostatnia zeszło-świąteczna choinka na świecie i to my jesteśmy winni, że wiosna nadejść nie może... hmmm. 

tymczasem mam tyle do zrobienia (i wciąż wymyślam sobie coś nowego), że chyba od dziś do niedzieli nie będę spać. korpo nie wykazało się zrozumieniem i trzymało nas do samego końca niczym seryjne robociki, śnieg za oknem kurzy wybornie, zaliczyłam bolesną bęckę na cztery litery - lepiej już być nie może. 

noc się zbliża a ja idę lepić króliki i piec chleb, a jutro bladym świtem malować jaja i robić sernik. acha i jeszcze to:



przyszły więc robię. świstak i sreberka.





a we wtorek do roboty. ktoś coś mówił o świętach?

2 komentarze:

  1. U mnie też bożonarodzeniowe girlandy i choinka na ścianie, więc jakby co wina rozkłada się na dwie części

    OdpowiedzUsuń